piątek, 16 grudnia 2011

Steampunk pełną parą!

W dzisiejszym odcinku pokażę jak przygotować coś bardzo smacznego - każdy, kto czytał Ligę Niezwykłych Dżentelmenów albo odrobinę interesuje się steampunkiem, poczuje się jak w domu. Zmajstrujemy bowiem komputer parowy, rodem z XIX wieku.


Już na wstępie pojawia się mały problem - to, jak będzie wyglądała wasza maszyna parowa nie zależy od koncepcji i założeń, a raczej od tego... jakie materiały uda wam się znaleźć. Przydadzą się wszelkiego rodzaju gaśnice, przewody, pokrętła, rurki, żarówki i kable. Niezbędne będą też podstawowe narzędzia, jak wiertarka, szlifierka, piłka, nożyki, gwoździe i młotek, śrubokręty. Aby nadać całości steampunkowy klimat potrzebne będą też farby (przede wszystkim złota, mnie przydał się również brązowy, czarny i czerwony).

Zaczynamy od wymyślenia, jak całość ma wyglądać. Ja użyłem drewnianej, wytłoczonej ścianki i dwóch ozdobnych, drewnianych słupów. Miały ładne, dekoracyjne zdobienia, doskonale się nadawały. Po zmontowaniu wyglądało to tak:
Już w tym momencie dobrze będzie przygotować odpowiedniej wielkości klawiaturę - będzie wiadomo, ile mamy miejsca na wstawienie innych ozdób i gdzie będziemy mogli zamontować pokrętła. Swoją wykonałem z cienkiej sklejki, zbitej odpowiednio i dopasowanej do całości. Pomalowana bejcą i z zamontowaną na drucikach ozdobną ramką prezentowała się tak:
Już teraz zamontowałem na niej małe buteleczki (wyciągnięte z jakichś starych, żarówkopodobnych rzeczy), przymocowałem za pomocą starych pasków. Z boku umieściłem ozdobny uchwyt, prawdopodobnie z jakiejś szafki. Na bokach umieściłem złote uchwyty.
Sprawdzamy, czy klawiatura pasuje do całości i lecimy dalej.
Bejcujemy płytę. Można też użyć zwykłej, brązowej farby, ale wolałem zachować choć trochę słojów drewna. Na górze przykręciłem ozdobne, złote gałki, przygotowałem też uchwyty i zawory, malując je na złoto.
Całość zaczyna już jakoś wyglądać, przykręcamy zawory i cieszymy się z efektu.
Najgorsze już za nami, teraz wystarczy tylko przymocować wszystkie śmieci, które udało się nam uzbierać. Ja dodałem dwa zegary i dwie gaśnice, pomalowane na czerwono. Mocujemy je i dołączamy trójniki, łączymy elementy gumowymi wężami, dodajemy paski dla lepszego klimatu. U góry montujemy pomalowaną na złoto osłonkę, w którą wkładamy starą tkaninę - doskonale będzie imitować głośnik.
Następne elementy to pomalowane na srebrno akumulatory (czy coś takiego) i jakiś stary tranzystor, przemalowany na złoto. Na obu zachowałem oryginalne kable w starych osłonkach, żeby później móc je połączyć ze sobą.
Przydałby się również jakiś ekran - w pomalowaną na złoto ramkę włożyłem małą szybkę. Śruby zamaskowałem ozdobnymi gałkami z drewna.
Przykręcamy wszystko do całości tak, aby elementy dało się połączyć kablami. Zostawiamy też miejsce na węże, które przeciągamy od butli do tranzystora. Wygląda to teraz tak:
Czas na wykończenie. Użyłem ozdobnej tarczki i lisiej czaszki, żeby wykonać coś na kształt herbu.
Klawisze zrobiłem ze starych, drewnianych gałek, klawiaturę połączyłem z całością gumowymi wężami. Dodałem też wiązkę kabelków, za szybkę włożyłem kartkę z logiem google, aby nadać pozór autentyczności. Łacińskie napisy na butlach i tranzystorze dopełniły dzieła.
Całość jest skończona, ma jakieś 1.20m wysokości i jest diablo ciężka do przeniesienia w jednym kawałku Po raz kolejny specjalnie podziękowania dla mojego taty, który zapałem przewyższał mnie o stokroć ;]

Dzięki za odwiedziny, mam nadzieję, że wam się podobało!
Pozdrawiając serdecznie,
Azra

środa, 5 października 2011

Od zera do lancera!



Bez zbędnych wstępów- plan jest prosty, moi drodzy. Z tego:


Robimy to:
I nie ma, że się nie da, że za trudne. Do dzieła!
Potrzebne nam będą: zapał do pracy, co najmniej 30 wolnych godzin, które można będzie poświęcić na wszelkiego rodzaju dłubanie, szlifowanie i malowanie, oraz odpowiedni sprzęt. Ja korzystałem z takich rzeczy jak:
- kalka maszynowa
- szlifierka z nakładką do tarcz ściernych
- wyrzynarka
- wiertarka
- szlifierka precyzyjna
- trochę mniejszych narzędzi (młotek, dłuto, wkręty, gwoździe 1cm, śrubokręt, dużo papieru ściernego)

Pracę zaczynamy od znalezienia i wydrukowania w odpowiedniej skali modelu, jaki postaramy się wyrzezać w drewnie. Mój był wielkości około 80 x 25 centymetrów.
Przygotowujemy odpowiednie kawałki drewna (rzekłbym: kloce). Skorzystałem z trzech kawałków o wymiarach około 80 x 30 x 3 cm każdy (później okazało się, że to troszkę za dużo i za tłusto - spokojnie można użyć dwóch klocków o grubości 2cm i jednego 3cm. Wtedy najgrubszego kawałka używamy jako środka, dwa cieńsze montujemy po bokach).
Wkładając kalkę maszynową (można również użyć technicznej, będzie nawet wygodniejsza) pomiędzy wydrukowany model i drewno, przenosimy kontury na klocki. Ja zrobiłem to trzy razy - przenosząc część centralną ("kadłub" całości, rączka i magazynek) oraz dwa boki ("kadłub" i osłona magazynka). Po połączeniu trzech części dało to wstępny efekt przestrzenności.
Można również skorzystać z kartonowych szablonów - wycinamy je, przykładamy do drewna i obrysowujemy.

Nie pozostaje nic innego, jak chwycić wyrzynarkę i ciąć wzdłuż przerywanych linii.
Otwór na spust należy wcześniej nawiercić wiertarką - oszczędzi nam to kłopotu i pozwoli uniknąć pękania deski.
Uwaga! Łatwo można sobie zrobić krzywdę (pamiętajcie, że ostrze wyrzynarki wychodzi również z dołu, ostrożnie z palcami), polecam zaopatrzyć się w dobre rękawice robocze i jakąś ochronę oczu. Bez oka wygląda się głupiej niż w okularach ochronnych. Zdrowy rozsądek i uważna obsługa sprzętu również nie zawadzi.
Po wycięciu otrzymujemy trzy kawałki drewna, w niczym nie przypominające jeszcze gearsowego lancera.

Skręcamy trzy deski za pomocą dwóch (lub trzech. Nie należy przesadzać, wkręty będą trzymać mocno, a mała ich liczba oszczędzi kłopotu z maskowaniem w przyszłości) wkrętów z każdej strony - otrzymujemy już karabinopodobny kształt, który z dumą możemy trzymać w rękach.
Bądźmy szczerzy - najkrótszy, ale i najtrudniejszy etap mamy już za sobą. Teraz pora na obróbkę i bardzo dużo szlifowania.
Korzystałem ze szlifierki z dodatkową tarczą, na której można umieścić krążki z papierem ściernym - bardzo praktyczna rzecz, przy odrobinie wprawy nadaje się nawet do precyzyjnych robót i obrabiania zakamarków. W sumie zużyłem około 8-10 tarcz, przydatne były szczególnie te gruboziarniste.
Oszlifowałem większość kantów, wyrównałem wszystkie trzy kawałki tak, aby pasowały do siebie. Ściągnąłem około 1cm z bocznych osłon na magazynek, to samo zrobiłem z przednią częścią (do wykonania kątów prostych pomocne było dłuto). oraz górnej części "kadłuba". Pod kątem zeszlifowałem również część tuż przy lufie.
Czas na montaż pierwszych detali. Użyłem czarnych, skórzanych pasków i gwoździ 1cm do wykonania uchwytu pod lufą. Nie przejmujcie się, jeśli nie wszystko wyjdzie idealnie równo - będzie się to dało zamaskować cienkimi listewkami po bokach lub nawet zamalować.
Teraz z cienkiej dykty (0.5cm) należy wyciąć detale. W moim przypadku (nie zdecydowałem się na umieszczanie wszystkich elementów oryginalnego lancera) były to: dwa długie kawałki umieszczone nad skórzanym uchwytem, dwa elementy przy kolbie, dwa duże i dwa małe kółeczka na bok oraz dwie dodatkowe osłony na magazynek. Po ich zeszlifowaniu i przyklejeniu całość wyglądała tak:



Powoli zbliżamy się do końca pracy. Na dykcie (1cm) odrysowujemy kształt piły, dopasowując go do wypukłości uchwytu. Błędem z mojej strony było zostawianie dłuższych elementów tak, aby później wpuścić je w "kadłub" broni - okazało się, że za dużo z tym roboty, a klej wcale nie jest taki mocny i trudno dopasować wszystkie elementy. Absolutnie wystarczające jest więc odpowiednie zmierzenie i przykręcenie piły wkrętami, używając wygiętej pod kątem prostym blaszki (w sumie potrzeba czterech takich blaszek). Dodajemy również detale (dykta 0.5cm i pinezki imitujące śruby).
W tym miejscu można wykonać podpórkę (1 x 2 cm) oraz sam celownik (większe kółeczko odciąłem z ozdobnego zakończenia karnisza, mniejsze to zużyta nakładka na szlifierkę precyzyjną).
Teraz wystarczy tylko wyciąć lufę (u mnie składała się z czterech elementów) i zamontować. Polecam łączyć ją nie tylko za pomocą kleju, ale również gwoździami (wbijamy do połowy, obcinamy główkę i dobijamy w drugi element). Tutaj lufa wygląda odrobinę smętnie, ale dwa cienkie kawałki balsy podłożone od spodu odpowiednio ją wyrównały.

Całość wystarczy już jedynie pomalować. Używamy szpachli do zalepienia dziur (ja pozostawiłem linie podziału pomiędzy trzema deskami, aby wciąż było widać, że kiedyś były to osobne elementy), czyścimy całość z pyłu i malujemy szarą farbą. Kiedy przeschnie, czarną farbą uwidaczniamy detale. Można również przygotować odrobinę ciemniejszą szarą mieszankę i przeciągnąć po oszlifowanych krawędziach, aby uwidocznić skosy. Srebrną farbą malujemy ostrza piły oraz łańcuch. Poprawiamy niedoróbki i... gotowe!

Teraz trzeba tylko przygotować odpowiednią ekspozycję i możemy cieszyć się własnoręcznie wykonanym lancerem.


Specjalne podziękowania dla mojego taty, bez pomocy którego nic by z tego nie wyszło. Wyrzynarką operował mistrzowsko, a i rady techniczne zawsze były trafne. Miałem wrażenie, że z budowy lancera miał jeszcze więcej frajdy niż ja ;]


Praca zwyciężyła w konkursie Gamezilli - jak więc widać, warto poświęcić trochę czasu na drewnianą dłubaninę.
[Link do strony z wynikami]