środa, 5 października 2011

Od zera do lancera!



Bez zbędnych wstępów- plan jest prosty, moi drodzy. Z tego:


Robimy to:
I nie ma, że się nie da, że za trudne. Do dzieła!
Potrzebne nam będą: zapał do pracy, co najmniej 30 wolnych godzin, które można będzie poświęcić na wszelkiego rodzaju dłubanie, szlifowanie i malowanie, oraz odpowiedni sprzęt. Ja korzystałem z takich rzeczy jak:
- kalka maszynowa
- szlifierka z nakładką do tarcz ściernych
- wyrzynarka
- wiertarka
- szlifierka precyzyjna
- trochę mniejszych narzędzi (młotek, dłuto, wkręty, gwoździe 1cm, śrubokręt, dużo papieru ściernego)

Pracę zaczynamy od znalezienia i wydrukowania w odpowiedniej skali modelu, jaki postaramy się wyrzezać w drewnie. Mój był wielkości około 80 x 25 centymetrów.
Przygotowujemy odpowiednie kawałki drewna (rzekłbym: kloce). Skorzystałem z trzech kawałków o wymiarach około 80 x 30 x 3 cm każdy (później okazało się, że to troszkę za dużo i za tłusto - spokojnie można użyć dwóch klocków o grubości 2cm i jednego 3cm. Wtedy najgrubszego kawałka używamy jako środka, dwa cieńsze montujemy po bokach).
Wkładając kalkę maszynową (można również użyć technicznej, będzie nawet wygodniejsza) pomiędzy wydrukowany model i drewno, przenosimy kontury na klocki. Ja zrobiłem to trzy razy - przenosząc część centralną ("kadłub" całości, rączka i magazynek) oraz dwa boki ("kadłub" i osłona magazynka). Po połączeniu trzech części dało to wstępny efekt przestrzenności.
Można również skorzystać z kartonowych szablonów - wycinamy je, przykładamy do drewna i obrysowujemy.

Nie pozostaje nic innego, jak chwycić wyrzynarkę i ciąć wzdłuż przerywanych linii.
Otwór na spust należy wcześniej nawiercić wiertarką - oszczędzi nam to kłopotu i pozwoli uniknąć pękania deski.
Uwaga! Łatwo można sobie zrobić krzywdę (pamiętajcie, że ostrze wyrzynarki wychodzi również z dołu, ostrożnie z palcami), polecam zaopatrzyć się w dobre rękawice robocze i jakąś ochronę oczu. Bez oka wygląda się głupiej niż w okularach ochronnych. Zdrowy rozsądek i uważna obsługa sprzętu również nie zawadzi.
Po wycięciu otrzymujemy trzy kawałki drewna, w niczym nie przypominające jeszcze gearsowego lancera.

Skręcamy trzy deski za pomocą dwóch (lub trzech. Nie należy przesadzać, wkręty będą trzymać mocno, a mała ich liczba oszczędzi kłopotu z maskowaniem w przyszłości) wkrętów z każdej strony - otrzymujemy już karabinopodobny kształt, który z dumą możemy trzymać w rękach.
Bądźmy szczerzy - najkrótszy, ale i najtrudniejszy etap mamy już za sobą. Teraz pora na obróbkę i bardzo dużo szlifowania.
Korzystałem ze szlifierki z dodatkową tarczą, na której można umieścić krążki z papierem ściernym - bardzo praktyczna rzecz, przy odrobinie wprawy nadaje się nawet do precyzyjnych robót i obrabiania zakamarków. W sumie zużyłem około 8-10 tarcz, przydatne były szczególnie te gruboziarniste.
Oszlifowałem większość kantów, wyrównałem wszystkie trzy kawałki tak, aby pasowały do siebie. Ściągnąłem około 1cm z bocznych osłon na magazynek, to samo zrobiłem z przednią częścią (do wykonania kątów prostych pomocne było dłuto). oraz górnej części "kadłuba". Pod kątem zeszlifowałem również część tuż przy lufie.
Czas na montaż pierwszych detali. Użyłem czarnych, skórzanych pasków i gwoździ 1cm do wykonania uchwytu pod lufą. Nie przejmujcie się, jeśli nie wszystko wyjdzie idealnie równo - będzie się to dało zamaskować cienkimi listewkami po bokach lub nawet zamalować.
Teraz z cienkiej dykty (0.5cm) należy wyciąć detale. W moim przypadku (nie zdecydowałem się na umieszczanie wszystkich elementów oryginalnego lancera) były to: dwa długie kawałki umieszczone nad skórzanym uchwytem, dwa elementy przy kolbie, dwa duże i dwa małe kółeczka na bok oraz dwie dodatkowe osłony na magazynek. Po ich zeszlifowaniu i przyklejeniu całość wyglądała tak:



Powoli zbliżamy się do końca pracy. Na dykcie (1cm) odrysowujemy kształt piły, dopasowując go do wypukłości uchwytu. Błędem z mojej strony było zostawianie dłuższych elementów tak, aby później wpuścić je w "kadłub" broni - okazało się, że za dużo z tym roboty, a klej wcale nie jest taki mocny i trudno dopasować wszystkie elementy. Absolutnie wystarczające jest więc odpowiednie zmierzenie i przykręcenie piły wkrętami, używając wygiętej pod kątem prostym blaszki (w sumie potrzeba czterech takich blaszek). Dodajemy również detale (dykta 0.5cm i pinezki imitujące śruby).
W tym miejscu można wykonać podpórkę (1 x 2 cm) oraz sam celownik (większe kółeczko odciąłem z ozdobnego zakończenia karnisza, mniejsze to zużyta nakładka na szlifierkę precyzyjną).
Teraz wystarczy tylko wyciąć lufę (u mnie składała się z czterech elementów) i zamontować. Polecam łączyć ją nie tylko za pomocą kleju, ale również gwoździami (wbijamy do połowy, obcinamy główkę i dobijamy w drugi element). Tutaj lufa wygląda odrobinę smętnie, ale dwa cienkie kawałki balsy podłożone od spodu odpowiednio ją wyrównały.

Całość wystarczy już jedynie pomalować. Używamy szpachli do zalepienia dziur (ja pozostawiłem linie podziału pomiędzy trzema deskami, aby wciąż było widać, że kiedyś były to osobne elementy), czyścimy całość z pyłu i malujemy szarą farbą. Kiedy przeschnie, czarną farbą uwidaczniamy detale. Można również przygotować odrobinę ciemniejszą szarą mieszankę i przeciągnąć po oszlifowanych krawędziach, aby uwidocznić skosy. Srebrną farbą malujemy ostrza piły oraz łańcuch. Poprawiamy niedoróbki i... gotowe!

Teraz trzeba tylko przygotować odpowiednią ekspozycję i możemy cieszyć się własnoręcznie wykonanym lancerem.


Specjalne podziękowania dla mojego taty, bez pomocy którego nic by z tego nie wyszło. Wyrzynarką operował mistrzowsko, a i rady techniczne zawsze były trafne. Miałem wrażenie, że z budowy lancera miał jeszcze więcej frajdy niż ja ;]


Praca zwyciężyła w konkursie Gamezilli - jak więc widać, warto poświęcić trochę czasu na drewnianą dłubaninę.
[Link do strony z wynikami]

2 komentarze:

xShark1490 pisze...

fajna replika godna wygrania w konkursie :) jestem ciekaw czy zamierzasz wystawić lancera na aukcje? :)

Azra pisze...

Dzięki!
Pomysł ciekawy, jednak nie uważam, aby replika była na tyle udana, aby ktoś chciał ją kupić. Zresztą - nieźle prezentuje się na mojej półce, żal mi się z nim rozstawać :)